Wracając z odpustu w jesiennej porze,
Marek pod dębem chciał spocząć sobie,
gdy się w swych myślach rozrzewnił trochę,
przyszły mu nagle uwagi płoche.
Czemu Bóg w dziełach swych doskonałych,
stworzył na dębie owoc tak mały?
Na takim drzewie, co tyka nieba,
dyniom przynajmniej rodzić się trzeba.
Wtem, kiedy spadła żołądź z wysoka,
mało nie stracił jednego oka.
Dopiero rzecze: wie Bóg, co czyni,
dobrze, że nie ma na dębie dyni.